środa, 25 stycznia 2012

010.W malinowym chruśniaku - Bolesław Leśmian

W MALINOWYM CHRUŚNIAKU
Bolesław Leśmian (1877-1937)


W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem 
Zapodziani po głowy, przez długie godziny 
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny. 
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem. 

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty, 
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory, 
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory 
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty. 

Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała, 
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni, 
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni 
Owoce, przepojone wonią twego ciała. 

I stały się maliny narzędziem pieszczoty 
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie 
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie, 
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty. 

I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu, 
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła, 
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu, 
A chrusniak malinowy trwał wciąż dookoła. 

1 komentarz:

  1. (nie)Leśmian

    Po skosztowaniu z rana
    Filiżanki finezji,
    Odłożywszy Leśmiana,
    Siadłem do poezji:

    Że dzieci mieli bez liku
    Podam Wam przyczynę:
    Każde kończąc pieszczoty
    Przepijał wciąż winem!

    Żona rozochocona
    W łożu wciąż leżała,
    Każdej dosłownie nocy
    Cicho postękiwała:)

    Mąż miał nie lada wprawę
    I nie robił wyjątku:
    Ledwo jedno rodziła,
    Pieścił od początku!!!

    Morał z powyższej fraszki
    Chcę, aby był taki:
    Wielbiąc nocne igraszki,
    Dbajmy o dzieciaki!!!

    OdpowiedzUsuń